Taki dzień lubię zacząć wcześnie rano. Warunkiem by wcześnie wstać jest to, aby się dobrze wyspać, co z kolei możliwe jest tylko kładąc się przed 22. W moim przypadku zdarza się to z rożną częstotliwością, rzadziej niż bym chciała, zależnie od pory roku (i tego czy trwa rok szkolny). W drugiej połowie sierpnia, pod nieobecność dzieci takich idealnie zaczętych dni miałam więcej niż kiedykolwiek – niespiesznych poranków, ze słońcem do towarzystwa, trawą zamiast maty pod stopami. Czysta radość bycia, poczucie harmonii z otoczeniem, cisza wokół, a w umyśle spokój. Lęki utulone, a strachy z przeszłości już nie paraliżują tylko dodają energii i szepczą: „mimo wszystko, dasz radę”…