Moja joga codzienna

Moja domowa praktyka daleka jest od tego, jak wyglądają sesje zdjęciowe pięknych joginek publikowane w internecie. Zazwyczaj by rozłożyć matę muszę dla niej najpierw zrobić miejsce. To sprowadza się do: wyciągnięcia odkurzacza (bo na paprochach nie będę rozwijać maty), odkurzenia (lub wyegzekwowania tego od aktualnego „dyżurnego”), przesunięcia kota/kotów. Na początku kiedy zaczęłam ćwiczyć w domu ten moment okazywał się też chwilą, w której domownicy przypominali sobie o moim istnieniu i pragnęli akurat w tym czasie pozałatwiać jak najwięcej spraw. Teraz wszyscy z grubsza do tego przywykli, że „mama joguje” i mogę się cieszyć względnym spokojem.
Ćwiczę regularnie, z małymi wyjątkami codziennie, wtedy kiedy mogę, czyli rzadko po przebudzeniu, bo to pora szykowania się do szkoły i pracy, śniadania i innych spraw porządkowych (czeka obiad do zrobienia i pranie). Od wielkiego dzwonu ktoś mi towarzyszy, i to raczej „przelotnie”. Wychodzę z założenia, że lepiej ćwiczyć krótko i z przerwami, niż wcale.

joga_w_domu